Czymże bowiem jest najdziksza nawet perwersja bez dodania do niej czysto zakopiańskiego erotyzmu, bez paru silnych dawek zakopianiny? Nazywano kiedyś Zakopane „duchową stolicą Polski”. My nazywaliśmy je inaczej: generalną wytwórnią specyficznego, zresztą czysto polskiego narkotyku, zakopianiny, której skład psychiczno-chemiczny staramy się tu, zdaje się po raz pierwszy w ogóle, zanalizować. Człowiek mający tzw. „zakopiańskie problemy” staje się niezrozumiałym dla psychicznego „cepra” z dolin. On traci dawnych przyjaciół, nie uznaje kobiet z „tamtej strony liny”… – pisał Witkacy w „Echu Tatrzańskim” o zaklętej krainie, odurzającej i demonicznej. Już za kilka godzin w stołecznej Agrze-Art zlicytowanych zostanie kilka prac Witkacego, przy czym jedna sporządzona niewątpliwie pod wpływem – zarówno silnej zakopianiny, jak i uciążliwie utrzymującego się w organizmie peyotlu. „Metafizyczny rozporek […]
