ARTYKUŁY

05 Kwi 2018

Sopocki Dom Aukcyjny serwuje poncz

Gdyby współczesny kolekcjoner utyskiwał kapryśnie na brak możliwości podróżowania w czasie, Sopocki Dom Aukcyjny podsuwa pewne rozwiązanie – aukcja „Varia” zaplanowana jest na najbliższą sobotę, a katalog pozwoli nie tylko poczęstować się z tabakiery z XIX-wiecznej Moskwy, ale też napoić alkoholem w stylu międzywojnia i ostatecznie przebrać w falbaniastą suknię z epoki Dr Quinn i parasolek chroniących bledsze arystokratki przed słońcem.

 

 

Czepiec z błękitnej tafty, osłaniający upięcia włosów przed wiatrem, licytowany będzie od 6,5 tys. zł, suknie od kilkunastu tysięcy, najprzystępniejsza tabakiera od 150 zł, a tzw. bola do ponczu z lat 30. od 1,9 tys. zł. Chcąc wybrać z tego wehikułu przedmiot, który zahaczałby o jakąś rynkową modę, warto spojrzeć właśnie na rozszerzającą się wazę z międzywojnia – wysoką na niecałe 30 cm, z bezbarwnego szkła, srebrzonego metalu i podręcznikowo ilustrującą art déco.

Pierwotnie stylistyka, w jakiej powstała bola, miała zrywać z bezużytecznym gąszczem zdobień, jakim szczelnie oplatała wszystko secesja, jednak szybko okazało się, że projektanci i tak nie byli w stanie odmówić sobie kosztownych materiałów i naczyń dekorowanych tak, żeby prostota nie była siermiężna, tylko drogo kryształowa. Geometryczne zagięcia bocznych uchwytów i pionowe podziały zaznaczone na szkle mogłyby posłużyć za dobrą definicję, chociaż grawerowany napis na pokrywie zdradza jeszcze staroniemiecki rys – Stuttgarter Reit – Turnier z datą 1935 r. upamiętnia jeździecki turniej, zapewne podobny do zawodów, jakie rozgrywane są w mieście do dzisiaj.

Sygnatura Quist wskazuje natomiast na fabrykę w Esslingen, mieście tuż przy granicy ze Stuttgartem, nad rzeką Neckar. Mimo artdecowskich uroków naczynia do ponczu, firma zasłynęła produkcją stalowych hełmów dla żołnierzy – najpierw na czas wojny światowej, a później na okres, w którym jedna część Niemiec pokazywała zęby drugiej.

 

Bola do ponczu art déco, FW Quist, Esslingen, l. 30. XX w. cena wywoławcza: 1 900 złAukcja w Sopockim Domu Aukcyjnym odbędzie się 7 kwietnia o godz. 17.

 

 

Kariera, jaką wazy do ponczu potrafią zrobić na aukcjach, bywa spektakularna, ale oprócz stanu zachowania jej rozmach zależy głównie od sygnatur Tiffany’ego czy skłonności, jakie samo naczynie przejawia w kwestii upodabniania się do szlachetnych koleżanek. Na przykładzie dwóch takich mis z Christie’s można pokazać, jak silne ambicje targały wytwórcami ceramiki – w tym samym okresie, kiedy skrawek Europy usiłował podrobić dzieła Państwa Środka, chińskie warsztaty malowały kwiaty tak pastelowe, jak zastawy na stołach Zachodu.

 

 

 

 

 

A LONDON DELFT PUNCH-BOWL

  To Londyn czy Delft?

Przykład wylicytowany do 4,8 tys. USD pochodzi z około 1765 r., ma dwadzieścia parę centymetrów średnicy i może być opisany jako English delftware, a więc fajans angielski, chociaż udający ten z Delftu. Nazwa wywodzi się właśnie od tzw. delftów, czyli naczyń z ręcznie malowanymi dekoracjami w kolorze niebieskim na tle ze szkliwa cynowego, białawego. Te z Holandii były substytutem porcelany z Chin, a te wyspiarskie erzacem do kwadratu.

 

 

 

 

 

A LARGE FAMILLE ROSE PUNCHBOWL

Różowa Rodzina

Podobny okres, który Brytyjczycy i Holendrzy określają w latach, Chińczycy podają jako czas panowania cesarza Qianlong. W tym przedziale 1735-1796 r., wylicytowana do 20 tys. USD waza przypada akurat na początek, przy czym mowa jednocześnie o twórczości wschodniej, jak i zamykającej w sobie różane ogrody Europy. Famillie Rose – jak określają tę stylistykę fachowcy – zasadza się przede wszystkim na pastelowej palecie, którą tamtejsi wytwórcy starali się wpasować w gust Starego Kontynentu, podpatrując technologię od jezuitów przewijających się przez kolorowy pałac Pekinu.

 

 

 

 

 

 

Inwestycje w rzemiosło i dizajn opisujemy tutaj.

fot. Sopocki Dom Aukcyjny, Christie’s

wiera

Alternatywne.pl

Alternatywne.pl