Blondynka pyta: jak zarobić na numizmatyce?
czas czytania: 4 minuty 10 s.
Inwestycje w numizmaty wydają się mieć kobiecą naturę – jak pokazuje katalog grudniowej aukcji, monety drożeją ze względu na urodę, lustro albo kapelusik.
Lustereczko, powiedz przecie
Trudno o wizerunek cieplej przyjmowany przez kolekcjonerów mennictwa PRL od Jana Pawła II, Mikołaja Kopernika czy puszystego rysia. Przeglądając prawie 2,5 tys. pozycji przeznaczonych na licytację od 15 do 17 grudnia, warto rozpocząć od stosunkowo niższego progu – na zachętę, od 4 tys. zł rozpocznie się rywalizacja o połyskującą na okładce próbę w miedzi. Astronom, który umownie ruszył Ziemię, uwieczniony został na awersie w 1973 r. stemplem zwykłym, jednak tak świeżym, że o kolekcjonerskiej wartości decyduje nie tylko rzadkość, ale nienaganność lustra. O rzadkości natomiast wypada dowiedzieć się więcej, dlatego że nota katalogu przyznaje: wybita w miedzi w nieznanym nakładzie. To bardziej w sporym, czy skąpym?
– Podejrzewam, że w niskim, ale warto zaznaczyć, że kiedy w katalogu nie jest podana wielkość emisji, o rzadkości informują notowania rynkowe. Tę monetę widzimy być może trzeci raz w handlu, u nas po raz drugi. W dobie dzisiejszej technologii trzeba też podkreślić, że jest oryginalna, jako że w przypadku monet okresu PRL na rynku natrafiamy na mnóstwo fałszerstw. Aby potwierdzić autentyczność trzeba mieć możliwość porównania z egzemplarzem w archiwum i wiedzę o pochodzeniu monety z konkretnej kolekcji – komentuje Michał Niemczyk, właściciel antykwariatu organizującego aukcję.
A co w wobec tego z monetami, które już od emisji są w obiegu popularne?
Zygmuntowski salon piękności
Niezależnie od okresu, inwestycje w numizmaty zawsze wspiera sugestywny zapis „(MAX)”, odnoszący się do stanu zachowania na tle reszty egzemplarzy, które zostały zbadane. Jeśli certyfikat wystawiła jedna z zagranicznych instytucji – jak NGC – podawana jest ocena według skali, natomiast dodatek „MAX” oznacza, że mowa o jednym z najpiękniejszych egzemplarzy dostępnych na rynku. Taki skrót wabi wzrok kolekcjonerów na przykład w przypadku bydgoskiego talara Zygmunta III Wazy, którego cena wywoławcza na poziomie 12 tys. zł wskazywałaby, że numizmat jest rzadki. Sam talar z 1628 r. gości natomiast w katalogach regularnie, dlatego od razu nasuwa się pytanie, czy to dobrze dla inwestora, że walor jest tak popularny?
– Bardzo dobrze, bo w takim przypadku najważniejszą rolę odgrywa stan zachowania – poniżej w katalogu widzimy taką samą monetę, która licytowana będzie już nie od 12, ale od 5 tys. zł. Kolekcjonerzy zaczęli doceniać pospolite egzemplarze, np. pieniądze PRL, dlatego że w całym morzu dostępnych przykładów zaledwie nieliczne zachowały się w idealnym stanie. Nie tak dawno przecież na aluminiowych monetach tamtego okresu mocowano na dachach papę, a dzisiaj te same nominały kupuje się jako lokatę – dodaje Michał Niemczyk, podając za przykład słynną monetę z rybakiem, która kosztuje teraz od 200 zł do nawet 3 tys. zł. Słysząc tę wypowiedź, Zygmunt III Waza zaprotestował i – żeby nie pozostawać w cieniu pospolitego rybaka – wytacza cięższe działa. Takie na co najmniej 5 dukatów.
Król jak królik z kapelusza
5 dukatów to prawie 16 gramów złota, jednak tym razem jako czynnik podnoszący cenę wywoławczą do 120 tys. zł eksperci wskazują nie tyle kruszec, co wysoki prążkowany kapelusz z bujną ozdobą tuż nad czołem króla. Medal notowany ostatnio w zbiorach Lubomirskich uznawany jest za ogromną rzadkość, przy czym archiwum antykwariatu pamięta podobną sprzedaż w 2011 r., kiedy za ponad 580 tys. zł właściciela zmieniło to samo przedstawienie, ale dwukrotnie większej masy.
– Najważniejsze dla atrakcyjności tego medalu wydaje się to ekstrawaganckie nakrycie głowy, dlatego że na wszystkich pozostałych emisjach król występuje już przeważnie w koronie. Bardzo poszukiwany dzisiaj przez kolekcjonerów typ nie wracał do powszechnego obiegu, bo najwyraźniej nie przypadł młodemu panującemu do gustu – został wybity w 1588 r., a to przecież sam początek panowania Zygmunta III Wazy – zawuaża Michał Niemczyk, dodając, że w gronie kolekcjonerów omawiany typ funkcjonuje jako „Kapelusznik”. Gdyby monarcha przeniósł się z medalu w nasze czasy, byłby pewnie w połowie studiów.
Zobacz katalog aukcji.
fot. Antykwariat Numizmatyczny Michał Niemczyk
Inwestycje w numizmaty