ARTYKUŁY

06 Lut 2018

Zniszczone dzieła idą do nieba. Ubezpieczyciel AXA wystawia odłamki.

Ślad szminki, nieopanowanego dziecięcego łokcia, przemyconego ukradkiem noża czy żrącego kwasu, rozprowadzonego na płótnie nieodwracalnym gestem psychopaty – dziełom wystawionym w muzeach wyrządzono już na tyle mniej lub bardziej przemyślanych przykrości, że trudno sobie wyobrazić ogrom wszystkich strat poza galeryjnymi murami, przemilczanych lub opłakanych na oczach ubezpieczeniowych agentów.

 

Salvage Art Institute nazywa swoją działalność niebem dla uszkodzonych dzieł, podaje „The Economist”, choć nowojorskiej artystce Elce Krajewskiej zajęło kilka lat, zanim do swojego zbawicielskiego planu przekonała przedstawiciela Axy. Drugie życie otrzymać miały obiekty uszkodzone, których koszt konserwacji miał przekraczać rynkową wartość – prace dosłownie spisane na straty, zalegające u ubezpieczyciela bez najmniejszej szansy na ponowną sprzedaż. Wybór takich destruktów trafił ostatecznie na wystawę „No Longer Art”, która obywa się właśnie w BNKR Space, monachijskiej galerii, w której można swobodnie gładzić ręką po płótnie Sasnala, szukać palcami dziury w dawnym pejzażu czy zostawiać ślady opuszek na wypukłościach słynnego balonika Koonsa.

 

Przyjemność z obcowania z uszkodzonymi dziełami ma być czysto fizyczna, rzadka, ale też pozostawiająca łagodną gorycz – monachijska galeria to pewnie jedyna przestrzeń, w której można podnosić do woli odłamki rozbitego psa Jeffa Koonsa, a jednocześnie miejsce najbardziej kłopotliwych pytań o to, co różni psa zdjętego z postumentu od psa gloryfikowanego do rangi dzieła sztuki. Ogromna, przeskalowana wersja metalicznego balonika osiągnęła na rynku wartość powyżej 58 mln USD, tymczasem jej maleńka, rozbita siostra uznana została przez księgowego Axy za całkowitą stratę. Jak zauważają autorzy wystawy, czasem rozgraniczenie między dziełem a bezwartościową górką materiałów bywa niejednoznaczne, szczególnie jeśli rzekomo rażącej skazy przeciętnie wnikliwe oko mogłoby nawet nie zauważyć.

 

Axa Art Insurance wypłaciła na przykład całkowitą wartość należącą się ubezpieczonemu w związku z niewidocznym dla odbiorców zawilgoceniem płótna Wilhelma Sasnala. Na niektórych eksponatach o roli ofiary zadecydowała mała rysa, czasem zadrapanie, na innych krzyczące rozdarcie, a w jaskrawych przypadkach rozbicie na ostro zakończone kawałki. Mając w pamięci, że nawet taka troska, jak zawinięcie obrazu w folię bąbelkową może zaowocować nowym dziełem – w regularne kropki – trudno przewidzieć granice takiego nieba. Żeby nie pękło, muzea zakazują m.in. korzystania ze „sticka do selfie”, a więc kija umożliwiającego czułym odbiorcom delektowanie się dziełem przy jednoczesnym odwracaniu się do niego plecami.

 

 

fot. Salvage Art Institute, BNKR

wiera

Write a Reply or Comment

Alternatywne.pl

Alternatywne.pl

Zapraszamy do newslettera!

Bądź na bieżąco z najważniejszymi wydarzeniami z rynku, analizami trendów i kalendarzem najciekawszych aukcji.

Serwis Alternatywne.pl zobowiązuje się nie udostępniać danych użytkowników.