ARTYKUŁY

02 Lip 2018

Pojedynek w kisielu: Countach kontra Pantera 

W ramach serii o samochodach kolekcjonerskich, czas przenieść się w sam środek poletka walki, na którym samochody mocują się ze sobą jak dwie skłócone siostry. Lamborghini Countach jako plakatowa fantazja lat 80. w jednym rogu, w drugim – De Tomaso Pantera, rówieśniczka, która z basem silnika ostro wyjeżdża z kanciastego cienia, rzucanego przez rywalkę.

 

 

 

Lamborghini z Księżyca

Rogata, płaska maska legendarnego lamborghini już raz rozprawiła się z konkurencją, dlatego że sama miura – poprzedniczka modelu countach – była gwiazdą lat 60., którą z definicji trudno było przegonić ze sceny do garderoby. Kiedy na podeście genewskiego salonu zalśnił jednak pierwszy countach, wątpliwości rozproszyły się po kątach i początek lat 70. zyskał świeżą, graniastą ikonę tzw. superaut. Podobnie jak miura, countach zrodził się w głowie Marcella Gandiniego, który tym razem bazował na rewolucyjnym prototypie lancii o kosmicznej nazwie Stratos Zero. Nie za daleko ten odlot w przestworza?

Śmiałym projektantom włoskich samochodów można się dziwić, ale tylko zapominając, jak niewiele minęło od momentu, w którym cały glob wstrzymywał oddech, czekając na wieści z misji Apollo. Lądowanie na Księżycu zostawiło swój gwiezdny pył na wszystkim, co opuszczało zachodnie warsztaty – od kopulastych lamp po wnętrza samochodów, przypominające wymyślone kokpity rakiet.

Kosmiczny countach z ostrymi brzegami i bojowo nastroszonymi drzwiami trafił do garażu klienta dopiero w 1974 r., a pierwsze modyfikacje wprowadzono po czterech latach – oprócz szerszych nadkoli, pojawił się też dodatek opcjonalny w formie tnącego powietrze płata umieszczanego z tyłu samochodu. Był tak ekstrawagancki, że – jak podają eksperci Bonhams – wybrała go większość klientów. Ostatnie wcielenie modelu countach zadebiutowało w 1985 r. jako 5000 Quattrovalvole – po odpowiednio stanowczym przydepnięciu pedału gazu, kierowca rozpędzał się nim do 300 km na godzinę, mając poczucie, że jedzie najszybszym autem na świecie.

 

 

 

 

Pantera dla Presleya

Pod względem szaleńczej prędkości, pantera łagodniej wybuchała włoskim temperamentem, po sześciu sekundach rozpędzając się do 100 km na godzinę, przy czym 280 km na godzinę uchodziło za największą dzikość. Dla wspomnianego lamborghini model konkurencji pozostaje jednak siostrzany, dlatego że jego kręgosłup wywodzi się z tego samego gniazda – spod ołówka Gianpaola Dallary, który rozrysował całą stalową konstrukcję na kartce. Jako pracownik Lamborghini, został wynajęty przez Alejandra De Tomaso do opracowania podwozia, które w efekcie wyraźnie odróżniło panterę od poprzedniczki, mangusty.

Kształtem karoserii, po którym ręką gładził z zadowoleniem nawet Elvis Presley, zajął się Tom Tjaarda ze słynnego studia Carrozzeria Ghia, a realizacją tych fantazji – fabryka Vignale. Jeśli kolekcjoner kojarzy natomiast ostatnią nazwę mniej z ojczyzną spaghetti, a bardziej z amerykańskim fordem, intuicja go nie zawodzi, bo właśnie w okresie wprowadzania na rynek pantery cementowała się relacja obu marek. Dzięki porozumieniu z Fordem, auta De Tomaso dystrybuowane były przez sieć amerykańskich punktów dealerskich do czasu, aż zawisnął nad nimi ten sam topór, który ostrym cięciem pogrążył samo Lamborghini.

Nowocześnie kanciaste maski De Tomaso od połowy lat 70. podróżowały już krócej, bo po Europie, dlatego że splecione drogi włoskiej marki i Forda rozluźnił druzgocący sprzedaż szok naftowy. Załamanie na giełdzie i kryzys paliwowy doprowadził również do tego, że już w roku wprowadzenia modelu countach do sprzedaży, Ferrucio Lamborghini sprzedać musiał całą fabrykę – doprowadzając do słodko-gorzkiego końca historii, w której ceny samochodów same szykują się do lotu w kosmos, bo skrzydlatych egzemplarzy wyprodukowano niewiele ponad 2 tysiące.

 

 

 

 

Oba modele – countach i pantera – starły się 3 czerwca na aukcji w Greenwich organizowanej przez Bonhams podczas tzw. Concours d’Elegance, czyli wystawy kolekcjonerskich aut spełniających zwykle najsurowsze wymogi dotyczące stanu zachowania.

Lamborghini 5000 quattrovalvole z wnętrzem w czerwonej skórze i lakierem w kolorze śmietankowych lodów wstępnie wyceniono na równowartość 1-1,3 mln zł. Panterę od De Tomaso oszacowano przystępniej, bo w przedziale 300-370 tys. zł, chociaż karoseria, jak warstwowa kawa, ma aż dwa kolory – czerwień i czerń, rzadko rozstające się w modzie. Pantera uzyskała równowartość ponad 675 tys. zł, lamborghini czeka dalej.

 

 

 

 

fot. Bonhams

wiera

Alternatywne.pl

Alternatywne.pl

Zapraszamy do newslettera!

Bądź na bieżąco z najważniejszymi wydarzeniami z rynku, analizami trendów i kalendarzem najciekawszych aukcji.

Serwis Alternatywne.pl zobowiązuje się nie udostępniać danych użytkowników.