ARTYKUŁY

16 Mar 2020

Ostoya: Kossak – jak postawić na właściwego konia?

Czas czytania: 1 min. // Dom Aukcyjny Ostoya o rodzie Kossaków w warunkach gospodarczych spadków

 

Rynek sztuki // W czerwonym krajobrazie giełdowych spadków coraz śmielej pada pytanie: czy zamiast wypatrywać odbicia na rynku akcji nie lepiej zainwestować w aktywa na ścianę? Stołeczny dom aukcyjny Ostoya odpowiada – sztukę warto kolekcjonować, ale nie tylko jako lokatę, choć jeśli już mielibyśmy typować umowny blue-chip, byłby to klan Kossaków

 

 

14 marca warszawska Ostoya przeprowadzi swoją 190-tą aukcję, ożywiając coraz głośniejszą w ostatnich miesiącach debatę na temat rozbudzającego się rynku sztuki dawnej. Z okładki katalogu wdzięczy się tymczasem łagodna dziewczęca twarz, zupełnie jakby nie wiedziała, że być może o nią wywiąże się w sobotę najostrzejsza rywalizacja – namalował ją Henryk Siemiradzki, a więc specjalista zarówno w dziedzinie regularnych kobiecych rysów, jak i wysokich notowań również na licytacjach zagranicznych.

Jeśli chcielibyśmy przeprowadzić na przykładzie nadchodzącej aukcji analizę rynku, dorobek Siemiradzkiego będzie spektakularnym wstępem, dlatego że już za życia samego artysty uchodził w obiegu za najwyższy segment. Sławiły go monumentalne malowidła szczelnie zapełniające ściany narodowych muzeów i tematy, które niewątpliwie ułatwiały szerokie dotarcie – Siemiradzki poszukiwał ich najchętniej w świecie antycznym, jednakowo odległym, nasłonecznionym i uniwersalnym dla kolekcjonerów różnych nacji.

Formułę, w jakiej tworzył, nazywamy akademizmem, w ramach którego forma obrazu odpowiadać musiała – w największym skrócie – wzniosłości tematu. Przeglądając jednak albumy lub chociażby nieskończone zbiory przeglądarki, wypada stwierdzić, że sama akademickość zdecydowanie nie wystarcza dla opisania międzynarodowego popytu na to malarstwo – nawet mając do dyspozycji wspomniane studium z dziewczęcą głową wskazać możemy podstawową jakość, jaką jest świetlistość jego obrazów. Kojarząc nazwisko czołowego impresjonisty i mistrza migotliwych blików, Renoira, musimy mieć na uwadze, że od Siemiradzkiego był on jedynie dwa lata starszy.

 

 

Dobre, bo polskie

Wnioskując, że międzynarodowy popyt na akademickie malarstwo wynika głównie z tego, że jest zrozumiałe i ładne, nie pomylimy się, dlatego że rynkiem sztuki dawnej rządzą dwie zasady: zwyczajowo najostrzej licytowane są prace z urodnymi modelkami oraz takie, które opuściły pracownię kojarzoną przez miażdżącą większość Polaków. O ile więc Henryk Siemiradzki – traktowany jako narodowy skarb nawet w Petersburgu – stanowi przykład uniwersalny, tak również obecni w katalogu Jan Styka czy Wojciech Kossak to już ikony tradycji Polski.

Złączeni chociażby bitwą pod Racławicami, podejmowali bardzo różne tematy: od ułanów i koni po sceny zaczerpnięte prosto z Odysei. Jak podaje dom aukcyjny Ostoya, pierwszy zestaw w wykonaniu Wojciecha Kossaka licytować będzie można od 25 tys. zł, podczas gdy okazałe płótno Jana Styki z Odyseuszem w ciepłym świetle chylącego się słońca ma próg wyższy o 10 tys. zł. Mimo że tematycznie oba obrazy całkowicie od siebie odbiegają, obaj malarze nieraz spierali się zacięcie, kłócąc nawet o samego Kościuszkę, a dokładnie o fakt, kto i jak go namaluje podczas żmudnego opracowywania Panoramy Racławickiej. Po wizycie jakiegoś arcyksięcia, gdy Styka zanadto właził Kossakowi w szkodę, temperamentny Wojtek gonił go po rusztowaniach, chcąc go obić – czytamy w relacjach Tadeusza Boya-Żeleńskiego, w pewnym sensie przyznając Kossakowi punkt w tym sporze…

 

 

Kapitalizacja Kossaka

Gdyby na rodzimym rynku dzieł sztuki miał się rozegrać konkurs na najbardziej rozpoznawalną twórczość – jednocześnie o najrozleglejszym popycie – ród Kossaków nie miałby najpewniej groźnego konkurenta. Wspomniany „Odpoczynek ułana” z 1927 r. jest w katalogu nadchodzącej aukcji jednym z aż pięciu obrazów, które opuściły sztalugę któregoś z Kossaków, przy czym na każdej z kompozycji oglądać możemy inne sylwetki koni. Jak podaje dom aukcyjny Ostoya, ich ceny wywoławcze są zróżnicowane z uwagi na rozmiary prac i ich walory malarskie – z najwyższą poprzeczką 25 tys. zł wystartują licytacje dzieł Wojciecha, a od 2,2 tys. zł będzie można powalczyć o akwarelę, którą sygnował Karol.

Jak podkreślają eksperci, Kossakowie są nierzadko jedyną grupą autorów, których kolekcjonerzy są dla domów aukcyjnych anonimowi – kiedy na rynku pobijany jest rekord rzędu milionów złotych za geometryczną abstrakcję, krąg walczących o pracę jest przecież ciasno ograniczony, tymczasem dawne malarstwo wspomnianego rodu jest rozpoznawalne w każdym zakątku Polski i nie tylko przez posiadaczy ogromnych zbiorów. W tym sensie właśnie o Kossakach mówić możemy z przymrużeniem oka jak o giełdowej spółce z najwyższą kapitalizacją – ilość prac w obiegu potęguje ich rozpoznawalność, a samo nazwisko najpewniej zawsze pozostanie stabilną marką. Dla inwestorów, którym rynek sztuki jawił się dotychczas jako niepoznana dżungla, malarski klan ma też pewien atut, bo gdyby nagle ktoś rozkazał nam prędko wymienić kilku wybitnych polskich artystów, jedno nazwisko pozwoli ułożyć sensowną listę.

 

 

Więcej na temat dzieł sztuki dawnej przeczytać można w katalogu aukcji: https://www.ostoya.pl/aukcja-190

Dom aukcyjny Ostoya przeprowadził licytację opisanych obrazów 14 marca.

 

 

Licytujmy online!

 

 

 

 

fot. Dom Aukcyjny Ostoya

wiera

Alternatywne.pl

Alternatywne.pl

Zapraszamy do newslettera!

Bądź na bieżąco z najważniejszymi wydarzeniami z rynku, analizami trendów i kalendarzem najciekawszych aukcji.

Serwis Alternatywne.pl zobowiązuje się nie udostępniać danych użytkowników.