Rynek bibliofilski: Czym jest marka ochronna w książce?
Słownik bibliofila: marka ochronna / czas czytania: 3 min. 55 s.
Już 20 lutego na aukcję krakowskiego Antykwariatu Suszek Books trafi datowane na 1908 r., pierwsze wydanie „Dumy o hetmanie” – książki, która na rynku bibliofilskim stanowić może, nomen omen, prawdziwie silną markę. Pozycja licytowana będzie od progu 1000 zł z dwóch głównych powodów: niekwestionowanej wartości pierwodruków Stefana Żeromskiego oraz tzw. marki ochronnej, której należy się kilka słów rozwinięcia.
Żeby obejrzeć pozycję w katalogu,→kliknij.
Marka ochronna
Marka ochronna w książce – o czym mowa?
„…zepsuty młodzieniec, pełen zrozumienia dla najintymniejszych poruszeń klienta, przesuwa teraz przed jego oczyma osobliwe marki ochronne, całą bibliotekę znaków ochronnych, gabinet kolekcjonerski wyrafinowanego zbieracza.”
– fr. „Ulicy krokodyli” ze zbioru „Sklepy cynamonowe” Brunona Schulza.
Marka ochronna w przewidzianej na aukcję książce to wklejona na odwrocie strony tytułowej ilustracja opatrzona monogramem autora i zawierająca numer egzemplarza. Koncepcja zamieszczania owych „quasi-ekslibrisów” lub „ekslibrisów autorskich” wynikła w tamtym czasie z oszukańczych praktyk wydawców, którym zdarzało się zwiększyć nakład w tajemnicy przed pisarzem. Wśród autorów, którym przysługiwałoby więc honorarium, lecz okazali się stratni, znalazł się podczas wydania „Dziejów grzechu” Żeromski – podaje Renata Słoma w artykule „Biuletynu Informacyjnego Biblioteki Narodowej” z 2006 r. Decydując się w konsekwencji na markę ochronną podczas kolejnej publikacji – „Dumy o hetmanie” – wydał stosowne oświadczenie przybliżające przy okazji ówczesne realia księgarskie:
Zabezpiecza […] przed wyzyskiem księgarskim tych młodych autorów, którzy (jak ja przed kilkunastu laty) pobierają i dziś 75 rubli za tom nowel – i nie krzywdzi wydawcy podejrzeniami, plotkami, kontrolami w drukarniach, szperaniem po księgarniach itd. – pisał Stefan Żeromski, przewidując w dalszej części oświadczenia, że sama marka ochronna, jako motyw dekoracyjny, ustanowić może nową gałąź sztuki zdobniczej.
fot. Antykwariat Suszek Books
Marka ochronna projektu Edwarda Okunia
Traktowana istotnie jako odrębne dzieło graficzne marka ochronna w „Dumie o hetmanie” służyć może za przykład baśniowego dorobku Edwarda Okunia – młodopolskiego artysty rozmiłowanego w miękkich secesyjnych liniach. Jak wynika z zachowanej korespondencji, Okuń przygotowywał się do projektu autorskiego ekslibrisu studiując m.in. iluminowane rękopisy przechowywane w Bibliotece Ordynacji Zamoyskiej, w której to pracował właśnie Żeromski. Jak podaje Renata Słoma, cynkograficzna marka ochronna trafiła do trzech wydań „Dumy o hetmanie”, przy czym jedynie w pierwszym – przewidzianym na niedzielną aukcję – grafika przedstawia postać na tle nieba rozgwieżdżonego. Według większości analiz, wznosząca się na palce sylwetka w ciężkich kajdanach interpretowana jest jako Geniusz, Prometeusz lub Ikar, składający wzdłuż ciała obszerne pierzaste skrzydła. W pozostałych wydaniach, marka ochronna przedstawia go w wachlarzu rozchodzących się promieni, za dnia.
Edward Okuń na autoportrecie z 1911 r.
Jak podaje „Biuletyn Informacyjny Biblioteki Narodowej”, Edward Okuń opracować miał również stronę tytułową oraz piętnaście ilustracji do drugiego wydania „Dumy o hetmanie”, jednak zarówno projekty, jak i „utensylia” zaginęły razem z jego bagażem, o czym donosi Żeromskiemu w rozpaczliwym liście z Rzymu:
„…mianowicie zamieniono mi kufry na expedyci i jestem wprost zrozpaczony, gdyż wszystko mi przepadnie, a razem z rzeczami mymi wszystkie szkice do obrazów i szkice do okładek dla Szanownego Pana”.
Okładka projektu Edwarda Okunia, jak również marka ochronna w słonecznych promieniach, znalazły się w wydaniu trzecim, które Antykwariat Suszek Books prezentuje w materiale wideo na →stronie.
fot. Antykwariat Suszek Books
Wbrew przewidywaniom Żeromskiego, kariera marek ochronnych nie była zawrotna – samo przygotowanie, a także odręczne numerowanie ich przez pisarzy okazywało się pracochłonne, a i autorom na początku artystycznej drogi nie wypadało sięgać po tak jednoznaczny wyraz podejrzeń względem wydawcy. Dzisiaj każda sygnowana marka ochronna okazuje się więc kolekcjonerską rzadkością na bibliofilskim rynku, szczególnie jeśli mowa o grafice zamieszczonej wyłącznie w pierwodrukach.
O pierwszym wydaniu „Dumy o hetmanie” oraz pozostałych wybranych pozycjach z niedzielnego katalogu przeczytać można w „Dzienniku Polskim” na →stronie.