
Forbes: podsumowanie roku na rynku sztuki
Ile kosztować mógł w ubiegłym roku obraz z samym kołem i czy w 2019 zdrożeje i taki, na którym nie ma nawet połowy koła, bo autor postawił wyłącznie na kolor? W czerwonym pejzażu giełdowych wskaźników czas na podsumowanie roku na rynku dzieł sztuki – rozpocznie się dotkliwą śmiercią słynnego „autostopowicza”, a zakończy brzegiem morza, w którym Beksiński topił kolejno noc ze świtem
Punkt pierwszy: Efekt śmierci
Ubiegły październik minął, pozostawiając pustkę jednocześnie w wielu województwach, bo wszystkie ruchliwe dzielnice opuścił Edward Dwurnik – portrecista miast widzianych z lotu ptaka i zmęczonych Polaków, chylących się nad barowym blatem. Bezceremonialny rynek zaszumiał więc od pytania: czy i tym razem śmierć okaże się mistrzynią podnoszenia stawek?
– Mimo że każdy lubi wyobrażać sobie spektakularny skok, Dwurnik pozostawił po sobie spory dorobek, a wysoka podaż zwykle uniemożliwia tak gwałtowne zmiany. Uważam jednak, że ten efekt śmierci i tak da się zauważyć, chociaż w innej skali – po odejściu artysty znikają przede wszystkim jego tanie prace, natomiast te droższe niekoniecznie, szczególnie że sami właściciele często uważają śmierć za przyczynek do poniesienia ceny – komentuje Konrad Szukalski z Agry-Art, dostrzegając ożywienie na rynku prac Edwarda Dwurnika, ale w przedziale od 2 tys. zł do około 30 tys. zł. Cenniejsze dzieła dokumentujące trudy minionego ustroju odstoją jeszcze swoje w kolejkach.
Czytaj dalej na Forbes.pl
Malowane akrylową farbą „Czerwone tulipany” osiągnęły na grudniowej aukcji próg 43 tys. zł, ale warto pamiętać, że oprócz najpopularniejszych motywów kwiatowych główek i miast z cyklu „Podróże autostopem”, Edward Dwurnik pozostawił po sobie bardzo autorski, malarski dokument kolorytu PRL.
fot. Edward Dwrunik, 2017 r., Agra-Art